Życiorys: Dagonin Lockheart (autor: Dago)
28 wiosen temu przyszedłem na świat w swej posiadłości nieopodal stolicy Imperium. Byłem najmłodszy w mej rodzinie, toteż przez całe dzieciństwo cała troska rodziców skupiona była właściwie tylko na mojej osobie. Rodzeństwo: brat – Marginus starszy o 7 lat, siostra – Róża starsza ode mnie o 2 lata. Mój ojciec – poborca podatkowy, od zawsze chciał by jego niespełnione marzenie urzeczywistnić w osobach jego synów. I tak oto najpierw mój brat Marginus, a nieco poźniej ja, wstąpiliśmy do szkółki dla przyszłych rycerzy pod protekcją znamienitego zakonu jakim jest Zakon Srebrnego Smoka.
Właściwie w I dniach pobytu doszła do nas informacja o śmierci matki, która została zabita, jak lokalna plotka głosiła, przez rycerza w czarną jak noc zbroję odzianego. Utrudniło to mą naukę i bardzo mnie przygnębiło. Co innego mój brat, którego nauki dotyczące Kodeksu zdawały się nie interesować, fakt śmierci matki przyjął ze stoickim spokojem. Wypada zaznaczyć, że Róża jakoby zastąpiła mi brak matki, właściwie zżyłem się z nią bardzo, za to Marginus, zaczął się od nas oddalać, oskarżał nas, że go opuściliśmy, że nigdy nie był przez nas akceptowany.
Po jakimś czasie Marginus zaczął się bardzo dziwnie zachowywać, rzadko kiedy go widywałem, często był upominany i ganiony za swoje zachowanie przez władze zakonu. Właściwie widywałem go tylko nocą przed snem, kiedy to zamienialiśmy jedno słowo ‘dobranoc’. Czasem budziłem się w nocy i słyszałem jak majaczy przez sen, że poświęci swoje całe życie nauce, że będzie służył, że odzyska miłość rodziny. Kiedy raz poprosiłem o dłuższą rozmowę, na którą się zgodził, zapytałem go co się z nami dzieje. Odpowiedział ‘nic braciszku, na razie się nic nie dzieje, pamiętaj że zawsze cię będę kochać.’ Na drugi dzień Marginus został wyrzucony z zakonu, oficjalnie za brak posłuszeństwa, nieoficjalnie wiem, że znaleziono u niego księgę z indeksu ksiąg zakazanych, dokładnie nie wiem o co chodzi bo nikt nie chciał mi tego zdradzić. Wtedy też widziałem go przedostatni raz. Chciałem się dowiedzieć dokąd się udał, lecz nikt nie potrafił mi odpowiedzieć na to pytanie. Siostra wraz z ojcem również nie wiedzieli co się z nim dzieje.
Tak mijały kolejne miesiące mej edukacji, aż w końcu po długiej i żmudnej nauce zostałem pasowany na rycerza, a po jakimś czasie poznałem w dość dziwnych okolicznościach Sarsos`a. Podczas treningu doszło między nami do sprzeczki, po której to zostaliśmy poproszeni przez wielkich zakonu na rozmowy wyjaśniające te zajście. Dostaliśmy misję do spełnienia, która to jakoby bardzo zacieśniła nasze więzy już na stopie przyjacielskiej.
Misja była bardzo trudna, musieliśmy rozprawić się z grupą wyznawców Amala Czarnego. Prawie przypłaciliśmy to życiem, ale los chciał by chaos z okolic Gór Koruska został wypędzony. Po tym wydarzeniu dostaliśmy miesiąc ‘urlopu’. Czas ten spędzaliśmy razem, a Sarsos poznał moją siostrę i właściwie wiedziałem, że to na zwykłej znajomości się nie skończy, mówiąc wprost pokochali się, a ja byłem szczęśliwy, że moja siostra spotkała tak zacnego człowieka. Sarsos musiał wkrótce wyjechać, gdyż został powołany w szeregi Inkwizycji Richitera, ale obiecał, że wróci gdy tylko będzie mógł. Mimo tego widziałem jak Róża cierpi, co świadczyło o tym jak bardzo kocha mojego przyjaciela.
Po miesiącu, Róża powiedziała mi, żebym postarał się poszukać Sarsosa, bo ma mu coś ważnego do powiedzenia. Na pytanie o co chodzi odpowiedziała, że prawdopodobnie urodzi jego potomka. Wpadłem w skrajny zachwyt, właściwie oszalałem ze szczęścia. Obiecałem, że nazajutrz wyruszę do zakonu, by zapytać się czy czegoś o nim nie wiedzą. I tak też się stało, rankiem wyruszyłem do zakonu, o ich byłego ucznia. Odpowiedź była satysfakcjonująca, niebawem miał się zjawić w zakonie mój przyjaciel Sarsos.
Pełen euforii powoli zacząłem wracać do rodzinnego domu. Jadąc tam odnosiłem dziwne wrażenie, że nie umiem trafić do domu, w którym mieszkałem 28 lat, jak gdyby coś mnie odpychało, ale zmobilizowałem się i w końcu odnalazłem miejscem w którym kiedyś stał mój dom... To co zobaczyłem spowodowało chwilowe zatrzymanie akcji serca i totalne oniemienie, z domu zostały tylko ruiny i zgliszcza, wokół niego hasała banda ludzi, którzy na I rzut oka powinni leżeć w grobach, obok tej grupy stała osoba odziana w długi czarny płaszcz, na sobie miała czarną zbroję płytową, czarny zamknięty hełm, obok niej człowiek (może kiedyś to był człowiek) z laską zrobioną z kości ludzkich oraz trzecia osoba, która była chyba najbardziej ludzka z nich wszystkich. Grono umarłych niosło w stronę istoty w czarnej zbroi mojego ojca, gdy to zobaczyłem ruszyłem na swym rumaku w ich stronę. Nie zdążyłem, ojciec na mych oczach zginął z miecza tego ‘potwora’. Wiedziałem, że mnie widzą. Lecz wtedy to nie miało znaczenia, mogłem zginąć, ale nie przejmowałem się tym. Grono plugawców ruszyło w mym kierunku, kiedy rozległ się skądś znajomy mi głos ‘zatrzymaj ich’. Wypowiedziała te słowa osoba odziana w czarną zbroję, po czym ściągnęła hełm. Ku mej rozpaczy była to osoba, za którą tęskniłem, o którą się niepokoiłem. We własnej osobie był to Marginus. Ponownie stanąłem jak wryty, a on przemówił. Witaj kochany braciszku, dawno żeśmy się nie widzieli... widzisz przyszedłem naprawić moje błędy, pragnę abyście mnie pokochali pełnym sercem, dlatego postanowiłem wam dać nowe życie. Po chwili ten na wpół zgnity człek wypowiedział jakieś zaklęcie i mój ojciec wstał z rozpłataną klatką piersiową, a z ruin została wyprowadzona moja siostra. Nie umiałem się ruszyć, nie wiedzieć czemu, a brat kontynuował dalej: widzisz twoja siostra też odmieni swoje nędzne życie wypełnione jakimiś pustymi słowami. Odmieni, ale dopiero za 9 miesięcy, ponieważ posiada coś, co przyda się mojemu panu... Zaczął się przeraźliwie śmiać, po czym powiedział, że ja muszę opuścić ten świat na zawsze. Mówił, że posiada moc, która zmieni przeznaczenie.
To były ostatnie słowa, które słyszałem, nie wiem co potem się stało. Wiem, że miałem sen. Byłem w przepięknym ogrodzie, w którym to na chwile pojawił się skrzydlaty koń, który do mnie przemówił i powiedział mi, że zostanę sługą bożym i otrzymam wielki skarb – życie. Nie wiem ile dni upłynęło, ale obudziłem się w zakonie otoczony opieką kleryków. Minęło trochę czasu, podczas którego dowiedziałem się od kapłanów, że zostałem naznaczony boską mocą.
Teraz czekam na mojego przyjaciela Sarsosa, musimy coś zrobić …